Krzysztof Roguski

Lepienie bałwana

Wyszedł Krzysio rano z domu
I nie mówiąc nic nikomu
Włożył kurtkę, czapkę, szalik
I bez słowa się oddalił...
Gdzieś za miast, gdybym wiedział gdzie – bym skłamał...
I ulepił tam bałwana.
Szybko, żwawo, truchtem w biegu
Tocząc białą kulkę śniegu.
Toczył ją przed siebie, toczył,
Tu podskoczył, tam podskoczył,
Biegał, skakał: hopsasasa!
Aż sięgnęła mu do pasa.

Później drugą zaczął toczyć,
Tak że nie mógł jej przeskoczyć.
Żeby się ulepić dało
Musiał ją obchodzić całą.
Ale Krzysio był sprytniejszy,
Pomysł wpadł mu najświetniejszy:
„Zamiast toczyć je i toczyć
Lepiej będzie z górki stoczyć.”
Jak pomyślał tak i zrobił,
Aż nareszcie celu dobił
Szybko, żwawo, truchtem w biegu
Tocząc białą kulkę śniegu.
Toczył ją przed siebie, toczył,
Tu podskoczył, tam podskoczył,
Biegał, skakał: hopsasasa!
Aż sięgnęła mu do pasa.

Trzecia rosła jeszcze większa,
Jeszcze bardziej okrąglejsza,
Jakby ktoś balon nadmuchał
I wciąż dmuchał, i wciąż dmuchał...
Była taaaaka ogromniasta,
Że ją było widać z miasta!
I aż wszyscy się dziwili:
„Zaraz pęknie, nie wytrzyma dłużej chwili!”
Nie wiedzieli, że od rana
Krzysio lepi tam bałwana
Szybko, żwawo, truchtem w biegu
Tocząc białą kulkę śniegu.
Toczył ją przed siebie, toczył,
Tu podskoczył, tam podskoczył,
Biegał, skakał: hopsasasa!
Aż sięgnęła mu do pasa.

Na sam koniec nos z marchewki,
Kapelusik był z konewki,
Ręką został suchy patyk...
Sądził, że już skończył na tym.
Lecz, niestety, pecha miał,
Bo bałwana wiatr wciąż pchał.
Wciąż go pchał, i pchał, i pchał...
Aż przewrócił tak jak stał.
Ale Krzysio nie zmęczony
I ni trochę nie zmartwiony.
A że mało miał rozsądku
Zaczął wszystko od początku
Szybko, żwawo, truchtem w biegu
Tocząc białą kulkę śniegu.
Toczył ją przed siebie, toczył,
Tu podskoczył, tam podskoczył,
Biegał, skakał: hopsasasa!
Aż sięgnęła mu do pasa...

© WierszykiDlaDzieci.pl | Kontakt