Zygmunt Marek Miszczak
Deszczowa udręka
Dziś za oknem w mieście lało
Dzień calutki i noc całą.
Ma więc Marek problem duży
I z powodu owej burzy
Zrzędzi zgoła przeokropnie:
- Gęś pogodę niechaj kopnie!
W takiej bowiem sytuacji
Lata nie ma i wakacji...
Taki dzionek szaro-bury
Sam zaprasza do lektury,
Proponując chłopcu właśnie:
- Może powieść? - Może baśnie?
Proszę Dzieci: - Nie ma mowy!
Nie przychodzi Mu do głowy,
Żeby książkę wziąć do ręki
I, choć trapią Go udręki,
Książki leżą – moi drodzy -
Pod kanapą, na podłodze...
Żadnej nie ma w ręku Marka.
Kto na Marka z Was by sarkał,
Niech sam siebie się zapyta,
Czy w wakacje często czyta,
Dajmy na to – po obiedzie...
Czekam Waszych odpowiedzi.