Zygmunt Marek Miszczak
O zezie, piegach i prawdziwej Przyjaźni...
Wśród harców i figlów na łące
Bawiło się skrzatów tysiące,
I wokół słyszano krasnali,
Jak w bajce radośnie śpiewali.
Żar słońca im serca rozgrzewał,
Lecz jeden ze skrzatów nie śpiewał...
Nie cieszył go nawet śmiech bratni,
I czuł się w ogóle ostatni.
Pocieszał w ten sposób go zając:
- Od dawna kłopoty twe znając,
Doradzam ci, mały głuptasku,
Byś twarz swą ukrywał pod maską.
Z pociechą przyjść chciały mu żuki:
- Nie będziesz szczęśliwy, dopóki,
Bez względu na zeza i piegi,
Nie znajdziesz na łące kolegi.
Mówiła nam sowa przed laty,
Że każdy, kto był piegowaty,
Na koniec z tych piegów wyrośnie.
… A krasnal wyszeptał żałośnie:
- Na pewno mnie nikt nie wysłucha,
Nie przyjmie za brata ni druha...
Pocieszał go także i człowiek:
- Niedbałość o życie i zdrowie
To twoich problemów synteza.
Wiedz o tym, że źle jest mieć zeza.
… Jedynie niedźwiadek malutki,
Nie bacząc na żale i smutki
(Bo z zezem nie liczył się wcale),
Powiedział: - Nie jestem krasnalem,
Lecz chciałbym poprosić o wiele.
Chcę twoim się stać Przyjacielem.
… Gdy spojrzał Koledze skrzat w oczy,
Radośnie do góry wyskoczył
I odrzekł (słyszały to skrzaty):
- Nie czuję się już piegowaty,
Bo stało się coś... coś wielkiego!
Ty stałeś się moim Kolegą,
By było na świecie nam raźniej.
Niech zatem nad naszą Przyjaźnią
Słoneczko zaświeci jaskrawsze.
Będziemy już razem na zawsze!