Zygmunt Marek Miszczak
O nieposłusznym krasnoludku
Powiem o tym bez ogródek:
Źle postąpił krasnoludek,
Wyruszając bez opieki
W świat nieznany i daleki
I kupując dla przechwałki
Zimnych lodów cztery gałki.
Długo leczył wątłe ciało;
Głos Mu całkiem odebrało.
Gdy lekarza prosił szeptem
O ratunek i receptę,
Doktor – niedźwiedź z plastrem w łapie
Taką zlecił Mu terapię:
- Krasnal ma się napić miodu!
Ma nie lizać więcej lodów!
Ma przez tydzień, co dzień w kółko
Pić to samo gorzkie ziółko!
Nie wychodzić na powietrze,
Lub wychodzić, ale w swetrze!
... Nie wiadomo, z jakich racji
Krasnal dosyć miał kuracji,
Nie chciał ziółek pić na raty,
Lecz wybierał się w zaświaty,
O czym tatę oraz mamę
Zawiadamiał telegramem:
- Mamo! Tato! Chyba zginę!
Jestem chory na anginę!
Czuję w gardle dziwne kłucie.
Wieść rozeszła się po drucie,
Wywołując – nie bez racji -
Owoc smutku i sensacji.
Tak mówili po miesiącu
Tata z mamą: - Mały brzdącu!
Upragnione swe wakacje
Przeleżałeś jako pacjent.
Niech to zatem, w samej rzeczy
I z łakomstwa Cię wyleczy...