Zygmunt Marek Miszczak
O lisiej przyjaźni
W skwarne, letnie popołudnie,
Lis - zmartwiony tym, że chudnie,
Że mu w brzuchu ciągle burczy,
Powziął plan obrazoburczy:
- Muszę – co chce, niech się stanie,
Zdobyć gęsi zaufanie.
Mym ratunkiem – przyjaźń szczera,
Jakem rudy lis przechera.
Wkradł się chyłkiem na podwórko -
Tam, gdzie gęsi skubią piórka
I, gdzie zasnął z wielkiej nudy
Burek – równie, jak on, chudy.
Widząc taki obraz sielski,
Uśmiechnięty przyjacielsko
Lis pazury swe zaciera:
- Jakem rudy lis przechera –
Co za uczta! Obiad suty!
Połknąłbym go w trzy minuty,
Nawet mimo Burka pieczy...
Zaś do gęsi głośno rzecze:
– Tylko w lesie, miłe panie,
Gęś się wreszcie gęsią stanie,
Oswojoną, pulchną, tłustą,
Sytą ziarnem i kapustą.
Wszak wiadomo nie od dzisiaj:
Czym dla gęsi jama lisia,
Tym jest dla mnie przyjaźń szczera,
Jakem rudy lis przechera...
Co wyrzekłszy, okiem błyska,
Pianę przy tym tocząc z pyska;
Wszystkie gęsi zaś zachwyca
Tania lisa obietnica.
Na głupoty gęsiej dowód
Sunie poprzez wieś korowód.
Z wielkim triumfem go otwiera
Wiecznie głodny lis przechera.
Gęsia próżność gęsi niesie.
Niosła. Bowiem w gęstym lesie
Lis na cztery łapy kuty
Zjadł je ponoć w trzy minuty,
Kres przyjaźni kładąc lisiej.
Wszak wiadomo nie od dzisiaj:
Czym dla gęsi przyjaźń szczera,
Tym dla lisa… Et caetera.