Zygmunt Marek Miszczak
O niebezpieczeństwie kłótni
Dwie kaczuszki obok rzeczki
Straszne wiodły z sobą sprzeczki.
Miast prowadzić dyskurs miły,
Co dzień brzydko się kłóciły:
O listeczki, o okruszki
I o pierze na poduszki;
O to, która z obu kaczek
Najdonioślej: „kwa, kwa” kwacze;
O to nawet, czy ich dzioby
Są jedynie dla ozdoby.
Chciały czasem inne kaczki
Przerwać głupie ich utarczki –
Nic i nigdy absolutnie
Nie pomogło na te kłótnie!
Gdy krzyczały, idąc dróżką,
Innym było wstyd kaczuszkom.
Kaczor stary – pradziad kaczek
Bardzo cierpiał, nieboraczek,
A w sąsiedztwie wokół całym
Starsze kaczki narzekały.
... Lecz cóż zrobić – to pytanie –
Z takim kaczek zachowaniem?
Cóż poradzić, gdy na przykład
(Arogancja to niezwykła)
Kaczkę żółtą kaczka biała
W taki sposób wyśmiewała:
- Kwa, kwa, jestem królem kaczek;
Kwa, kwa, z tobą jest inaczej:
Brzydka jesteś, niczym wrona,
Chociaż żółto upierzona!
Żółta na to: Proszę kaczki –
Ty nie jesteś z mojej paczki!
Co tu, kwa, kwa, dużo kwakać:
Ty wyglądasz, jak pokraka!
Brzuch ci urósł, jak trzy brzuszki –
Nie widziałam takiej gruszki!
- W taki sposób dzionek cały
Jedna drugą wyśmiewały.
Aż pewnego dnia kaczuszki,
Widząc swoje brudne nóżki,
Odezwały się w te słowa:
Brudny dziobek, brudna głowa...
Wyglądamy coraz smutniej;
Wszystko, kwa, kwa, przez te kłótnie!
Brud nas okrył, moja złota,
Kwa, kwa, grubą warstwą błota!
- Zapałały żalem szczerym
Za swe wstrętne charaktery.
W tym momencie zaś w kaczuszkach
Obudziły się serduszka.
Zrozumiały od tej pory,
Że nieważne są kolory;
Że naprawdę wszystkie kaczki
Są z tej samej, kaczej, paczki!
Odtąd grzeczne już kaczuszki
Moczą w rzece skrzydła, brzuszki;
Gdy wiaterek wodę muska,
Chodzą razem się popluskać...