Zygmunt Marek Miszczak
Moje dziękczynienie
W całym parku tej niedzieli było uroczyście;
Jesień cała się ubrała w szczerozłote liście.
Spoglądała cicho z drzewa – dumna, jak laurka
Gospodyni orzechowa – rudy zuch: wiewiórka.
Drzewa losem poruszony, stukał bez pamięci
Mój przyjaciel czarnopióry – dobry lekarz: dzięcioł.
Zaszumiało, zapachniało setką barw kobierca,
Aż się okrzyk wydać chciało z dziecięcego serca!
Aż się chciało podziękować temu, który – zda się
Stworzył wszechświat kolorowy w całej jego krasie,
Więc szepnąłem: - Gdy dorosnę – zaraz, już za chwilkę
Z serca temu podziękuję, który... – i umilkłem.
Echo ciepło zaś odrzekło: - Nie bój się, głuptasie,
Można Bogu dziękczynienie składać w każdym czasie...