Zygmunt Marek Miszczak
Szkolna dezercja
Ten, kto wierszyk ów przeczyta,
Lepiej Jasia niech nie pyta,
Jakie chłopiec miał zamiary,
Inicjując te wagary...
... Bo, choć przyczyn było kilka,
Dziś po prostu spotkał wilka.
Cóż! Niekiedy los złowrogi
Zsyła na nas czworonogi.
Jasio drapie się za uchem
(Był od zawsze przecież zuchem)
I, choć widzi, co się święci,
To uciekać nie ma chęci.
Patrzy twardo w oczy bestii;
Nie ulega żadnej kwestii:
Śmiercią skończy się wyprawa.
Kogo lękiem nie napawa
Taki widok – taka chwilka,
Ten nie widział nigdy wilka:
Ostre zęby i pazurki,
Brzuch, łaknący mysiej skórki,
Wąsy straszne wokół pyska.
Gdy to ujrzał dzieciak z bliska,
Czmychnął, o nic nie pytając.
Jak dezerter? Nie. Jak zając.
Tak się skończył cały wyczyn,
Choć nie wiemy, z jakich przyczyn,
Widząc w ZOO okaz wilczy,
Do tej pory Jasio milczy.