Michał Jankowiak
Statek
Pewnego razu wraz z moim dziadkiem,
Chciałem popłynąć ogromnym statkiem,
Może po morzu, po oceanie,
Mówię na serio, to nie gdybanie.
Jesteśmy z dziadkiem już w Kołobrzegu,
Gdzie statki w porcie, stoją w szeregu,
Kontenerowiec, prom osobowy,
Okręt wojenny oraz sportowy,
Jak też wodolot ,łajba dziurawa,
Piękny żaglowiec i stara nawa,
W małej marinie, jachtów armada,
Jest flota szalup, łódek gromada.
Wielki frachtowiec czeka na redzie,
A ja z mym dziadkiem na ławce siedzę.
Wpłynął do portu, statek rybacki,
Zjawił się także, okręt piracki,
Nie wiem co wybrać, czy łowić ryby,
Może wypłynąć, w morze na niby?
Jest i decyzja,, to taty tatek,
Razem wsiadamy na parostatek…
Wypływa z portu, parowiec pomału,
Trzyma się kursu, prze.. środkiem kanału,
Turbina parowa, wprawia tłok w ruch,
Z wielkiego komina, para, buch! buch!
A jest tych kominów, ze trzy może cztery,
I każdy z nich kopci, a ja trzymam stery,
Rozpędził się statek, jak lokomotywa,
Kozłuje na falach, na boki się kiwa,
Fale o burtę, trzaskają trach trach,
A pod pokładem, wybudził się strach.
Na pełnym morzu, wiatr wściekle duje,
Upiór po deku, szpetnie się snuje,
Toń po horyzont, mgła już spowiła,
A mnie się piękna, plaża przyśniła,
Oczy otwieram, siedzę na piasku,
Wokół mnie mewy i pełno wrzasku,
Osiadł parowiec, gdzieś na mieliźnie,
Na środku morza, znikł w zgorzeliźnie,
Każdy mocarny, silnik parowy,
Zatarł się całkiem, jest już gotowy,
Morskiej tragedii nie widać końca,
Byle do rana do wschodu słońca,
Rankiem pobudka, budzę się w łóżku,
Drapię się palcem po moim uszku,
Chyba przyśniła mi się ta draka,
Mam jednak w głowie starego wraka.