Zygmunt Marek Miszczak

Przerwany wyścig

Zaplanował sobie Pawełek – pokraka,
Że wyścig urządzi jednego kajaka:
- Będę płynął sam (urlop dam załodze);
Pływać się nauczę – na rzece. Po drodze.

Wyszedł późną nocą, nie mówiąc nikomu,
Dokąd się wybiera o tej porze z domu.
I wsiadł do kajaka, i odbił od brzegu;
I płynąć chciał – biedny – aż do Kołobrzegu.

A skoro go rzeka sama z siebie niosła,
Wyrzucił Pawełek niepotrzebne wiosła
I, niczym kapitan okrętu – zza burty
Obserwował rzeki niespokojne nurty.

Zrazu szło mu nieźle – powymijał bale;
Na sam środek rzeki go poniosły fale
I płynął – samotny – wśród fal, jak rakieta.
Wzrastała w Pawełku do walki podnieta!

… A w domu rodzinnym – daleko (bo w Ełku)
Wołali rodzice: - Gdzie jesteś? Pawełku!
Strwożeni szukali. Pawełek im zginął.
Pawełek tymczasem w dal płynął… i płynął...

Jak lądów odkrywca, jak żeglarz samotny
Wpatrzony w toń rzeki, lecz trochę… markotny.
Bo kajak wciąż płynął (nie słuchał się wcale!)
Nie tam, gdzie Pawełek, lecz tam, gdzie chcą fale.

A kiedy wyminął chyba wszystkie mosty,
Kajak mu się wplątał między wodorosty.
(Szarpał się Pawełek między tatarakiem:
Nie było sposobu obrócić kajakiem!),

Bo ugrzązł Pawełek – zrobiły się kliny:
Trochę z wodorostów, a troszeczkę z trzciny.
Zakończył Pawełek tę jazdę szaloną;
Już sił nie starczało; już byłby utonął...

I nagle się skończył ów rejs niewesoły,
Bo budzik Pawełka obudził do szkoły.

© WierszykiDlaDzieci.pl | Kontakt