Hanna Niewiadomska

Wilk dentysta

Proszę pani, proszę pana,
sprawa to niespotykana!
Niedaleko miasta Szczyrk,
leczył zęby pewien... wilk.

Miał pod lasem, bardzo śliczny,
swój gabinet dentystyczny,
gdzie nad wejściem wisiał szyld:
„Stomatolog Doktor Wilk”.

– Boli ząb? Proszę do Wilka,
ma wiertarka raźno pyrka.
Nie pomoże plomba? Wierzcie,
ja w swe łapy wezmę kleszcze.
Gdy użyję całej mocy,
ząb wyskoczy, tak jak z procy!!!

Lecz o Wilku – przykra sprawa –
w lesie zła krążyła sława:
– Na pacjentów patrzy wilkiem.
– Snuje się dokoła chyłkiem.
– Nie chce rzucić mięsnej diety.
– Ciągle wilczy ma apetyt.
– I wbrew wilczej swej naturze,
chodzi w białej, owczej skórze.

– Nieeechaj tam przychodzi, kto chceee –
my nieee chceeeemy – beczą owce.
Zając, już na słowo wilk
skoczył w krzaki i tam znikł.

Tylko wiewióreczka Aga,
w gabinecie chce pomagać.
Jak przystało na wiewiórkę,
widzi w każdym zębie dziurkę.

Aż pewnego dnia, pan Bóbr,
złamał ząb. Ząb zrobił: – Chrup!
Auć! Pomyślał sekund kilka:
– Trudno, muszę iść do Wilka.

Doktor na to: – Niepodobna!
Będę dzisiaj leczył Bobra!
Ale grzecznie go powitał,
ząb obejrzał, o ból spytał.

Delikatnie i z dobrocią
włożył gazik i ślinociąg,
lustereczkiem przejrzał zęby,
dwa siekacze – wyrwidęby.

Zaczął bormaszyną wiercić,
aż Bóbr krzyknął: – Wszyscy święci!
Przerwij proszę wiertła drżenie
i mi podaj znieczulenie!

Borowanie, potem plomba.
Ząb jak nowy! Super! Bomba!
Jeszcze mały okład z mięty,
by Bóbr nie był opuchnięty.

Pacjent, gdy opuścił fotel,
był co prawda zlany potem,
lecz ząb zdrowy miał, więc: – Hura!
Dał do rzeki bobro-nura.

Odtąd mówił, że wilczysko,
to poczciwe doktorzysko,
czy to wieczór, czy poranek,
jest łagodny jak baranek.

Jaki stąd morał?
Tak bym to ujął:
– „Nie tak wilk straszny, jak go malują”.

© WierszykiDlaDzieci.pl | Kontakt