Hanna Niewiadomska

Landrynki

Stały sobie na ladzie, w osiedlowym sklepiku,
kolorowe landrynki w wielkim, szklanym słoiku.
I patrzyły tak sobie na świat zza ścian słoika,
wciąż zsuwały się na dół, bo na górze ktoś znikał.

Słoik duży miał otwór, którym gruby sklepikarz,
owocowe landrynki do torebek wciąż sypał.
Dziesięć deko ktoś prosił, nieraz nawet trzydzieści
– ile deko cukierków może w brzuchu się zmieścić?

Ale były tam również dwie landrynki sklejone,
które wcale nie chciały, aby je rozdzielono.
Więc różowa z błękitną się do siebie tuliły,
uciekając przed szuflą, na dno słoja trafiły.

Bardzo mocno za rączkę się ze sobą trzymały,
aż w olbrzymim słoiku tylko one zostały.
Spojrzał na nie sklepikarz, słój na półkę odłożył
i złączone landrynki szybko w usta swe włożył.

A słodziutkie landrynki, choć mu w buzi malały,
to się bardzo cieszyły, że w przyjaźni wytrwały.

cukierki landrynki w słoju

© WierszykiDlaDzieci.pl | Kontakt