Marek Wnukowski
Szczęka dziadka
Już mnie nie kocha, nie lubi,
Byłam naiwna i śmieszna,
Kiedyś po prostu mnie zgubi,
Chyba już nie chcę z nim mieszkać
Na pewno już się mną znudził,
Mam na to przecież dowody
Przed spaniem na stół mnie rzucił
Zamiast do szklanki i wody
A w dzień to taki jest miły,
Nosi mnie przecież bez przerwy
Przez niego nie mam już siły
Puszczają całkiem mi nerwy
Chyba się kiedyś spakuję
I pójdę, i go porzucę
Skoro nic do mnie nie czuje,
Wyjdę i nigdy nie wrócę!
Dzień dobry! – Jesteś tu miła?
Dziadek się z łóżka podnosi,
Gdzieś mi się znowu zgubiła?
Pokaż się skarbie mój, prosi
Wiesz przecież, że żyć bez ciebie
Nie mógłbym – padłbym tu z głodu,
Jesteś mi gwiazdką na niebie,
Jak pępowina dla płodu
Tu jesteś, znów zapomniałem
O szklance z wodą dla ciebie,
Wieczorem w dłoni ją miałem,
Co z nią zrobiłem? – Sam nie wiem
To przez sklerozę, wiesz przecież,
Jesteś mi droższa od ręki,
Za żadne skarby na świecie,
Nie oddałbym sztucznej szczęki...