Marek Wnukowski
Strach na wróble
Ma na sobie fatałaszki
Boją się go wszystkie ptaszki
Zwykle nogę ma drewnianą
Często w sękach i spróchniałą
Wiatr rozwiewa mu czuprynę
Czasem również pelerynę
Zawsze stoi gdzieś samotnie
I, gdy pada, cały moknie
W sadzie spotkasz go na drzewie
Jak tam wchodzi? - Tego nie wiem
Nic nie pije i nic nie je
Mógłbym przysiąc, że się śmieje
W polu bywa też widziany
Zawsze skąpo jest odziany
Tygodniami tam tak stoi
Nocy ciemnej się nie boi…
Czasem zimno mu, ma dreszcze
Gryzą go komary, kleszcze
Lecz on tym się nie przejmuje
To humoru mu nie psuje
Stoi w miejscu, nieugięty
Tak jak rzeźba, jak zaklęty
Jakby go tam wmurowano
Jakby stać mu tam kazano
Ptaki to go omijają
Jak go widzą - zawracają
Nie rozumie on - dlaczego?
Chciałby ptaków być kolegą…
Jego widok serce kruszy
Bardzo chciałbym, by się ruszył
Lecz dla niego to za trudne
Cóż, tak żyje „strach na wróble”