Marek Wnukowski
Mistrzostwa Lasu w piłce nożnej
część II
WYSTĘPUJĄ:
narrator
byczek
kruki
zebra
kibice Robaków
kibice Ssaków
słoń
wielbłąd
mrówka
NARRATOR :
Gdy już zawodnicy przywitali się i wymienili proporczykami, sędzia, pan Kret, rzucił monetą. Ssaki wybrały boisko, a Robaki piłkę. Sędzia gwizdnął i mecz się rozpoczął. Żuczek kopnął piłkę w poprzek łąki, nad jeżem i wielbłądem, pod nogi biedronki. Ta przyjęła piłkę lewą przednią nogą, podała ją sobie do prawej tylnej, w tym czasie zrobiła unik widząc pędzącą zebrę, która z całym impetem, nie trafiając w piłkę, ani w biedronkę, wylądowała w krzakach robiąc popłoch wśród ptaków, które właśnie tam siedziały i kibicowały. Widząc to rozwścieczony byczek ruszył na biedronkę wołając :
BYCZEK :
Już pędzę biedronko, odbiorę ci piłkę
Uważaj, bo wdeptam cię w trawę za chwilkę!..
NARRATOR :
I faktycznie ruszył byczek, aż mu z nozdrzy, niczym z lokomotywy wystrzeliło powietrze, a jego powiew o mało nie zrzucił z gałęzi siedzące tam kruki, które zawołały :
KRUKI :
Uważaj byczku gdzie chuchasz
Pióra nam wszystkie wydmuchasz!..
NARRATOR :
Biedronka poczekała chwilę aż zbliży się pędzący na złamanie karku byczek, później wycofała piłkę do stonogi, a sama lekko podfrunęła w górę, przepuszczając byczka pod sobą. Ten, nim się zorientował, wpadł prosto na właśnie wyłażącą z krzaków zebrę i znowu, oboje wylądowali w krzakach, rozbawiając wszystkich kibicującym Robakom. Wściekła zebra krzyknęła na byczka dodatkowo rozśmieszając kibiców :
ZEBRA :
Zabieraj z mojej grzywy rogi !
Mało nie złamałeś mi nogi...
NARRATOR :
Tymczasem stonoga pobawiła się chwilkę piłką podając ją sobie z nogi 9–tej do 35–tej, później do 16–tej i 88–mej i 21– wszej i 75–tej i 99–tej... Robiła to tak szybko, że i wielbłąd, i jeż dostali oczopląsów, siadając na trawie z wrażenia i z powodu zawrotu głowy ...Stonoga, nie czekając, aż się zebra z byczkiem pozbierają, podała piłkę do żuczka, który stanął sam na sam ze słoniem przed bramką Ssaków. Teraz „tylko” wystarczy go pokonać.. Ale jak , kiedy swoim ciałem zagradza całą bramkę..? Kibice Robaków krzyknęli :
KIBICE ROBAKÓW :
No dalej żuczku, kop piłkę obok kinola
Nim tę kupę tłuszczu ruszy, strzelisz mu gola !
NARRATOR :
Żuczek podbiegł na metr do słonia, zamachnął się środkową lewą nogą, ale prawą przednią nogą podał sobie piłkę do lewej tylniej nogi. Słoń myślał, że to będzie już strzał, przechylił się na lewą stronę unosząc lekko prawą nogę nad trawę. To wystarczyło. Żuczek podał sobie piłkę lewą tylną nogą do prawej przedniej i kopnął ją z całej siły, a ta potoczyła się z impetem pod podniesioną nogą słonia i wpadła do bramki. Było 1 : 0 dla drużyny Robaków ! Ich kibice krzyknęli :
KIBICE ROBAKÓW :
Brawo Robaki, jesteście wspaniałe
Dziś przy was Ssaki są naprawdę małe...
NARRATOR :
Gdy tylko kibice Robaków przestali krzyczeć, swój okrzyk wznieśli sympatycy drużyny Ssaków :
KIBICE SSAKÓW :
Nie cieszcie się kurduple, bo zaraz się okaże
Kto tu komu na grzbiecie zagra jak na gitarze...
NARRATOR :
Tak więc nieoczekiwanie drużyna skazywana na porażkę strzeliła pierwsza bramkę... Ciekawe jak potoczy się dalej mecz, bo z pewnością Ssaki nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa? Pan Kret zagwizdał i drużyna Ssaków rozpoczęła grę ze środka boiska. Wściekły na siebie i na Robaki słoń krzyknął :
SŁOŃ :
To dopiero początek, nie cieszcie się robaki
Zaraz waszą porażkę ujrzą wszystkie zwierzaki !...
NARRATOR :
Ssaki rzuciły się do przodu żądne rewanżu. Piłkę ma wielbłąd, który podał do tyłu, w chwili, gdy wślizgiem próbowała zabrać piłkę stonoga. Ta to ma fajnie, gdy pierwsze dwadzieścia nóg robi wślizg pozostałe nadal biegną i w każdej chwili stonoga może zmienić kierunek, lub biec bez zatrzymywania się. Piłka trafiła do zebry. Ta podbiła ją przednim kopytem w górę, na głowę, niemal rozdeptała biedronkę i podała piłkę do jeża. Ten chciał przyjąć ją na grzbiet, ale niestety, ostre kolce przebiły piłkę... Pan Kret dał mu żółtą kartkę i grę wznowiły Robaki. Musi jeż uważać, jeszcze raz i dostanie czerwoną kartkę... Dobrze, że są zapasowe piłki, tylko ile ich jest, niewiadomo ? Po wznowieniu stonoga biegła z piłką i zastanawiała się którą nogą ma ją kopnąć i ten moment zawahania wykorzystał jeż, zabierając ją jej z przed nosa. Następnie jeż okiwał żuczka i biegł z piłką w kierunku bramki Robaków. Ale stonoga rozdrażniona faktem, że jej jeż zabrał piłkę uruchomiła wszystkie sto nóg i nabrała takiego rozpędu, że jak rakieta pognała za nim i, zanim jeż się rozpędził, stanęła mu w poprzek drogi. Jak okiwać sto nóg ? Zanim pomyślał, stonoga nogami od 78 do 99 zabrała mu piłkę i podała nogą 45 do szczypawki. Ta chwyciła ją w swoje szczypce i... przebiła piłkę... To już druga przebita piłka. Jak tak dalej pójdzie, to zabraknie piłek..? Pan Kret znowu sięgnął po żółtą kartkę i pokazał ją szczypawce. Wznowiono grę. Piłka raz była w posiadaniu Ssaków, raz w posiadaniu Robaków. Ci drudzy, dużo słabsi fizycznie nadrabiali sprytem i zwinnością, podając sobie między sobą piłkę, a rozpędzone Ssaki co chwila wpadały w krzaki, lub na drzewa nie mogąc wyhamować. Ale wynik meczu się nie zmieniał. W pewnej chwili wielbłąd krzyknął do zebry, która przechwyciła piłkę :
WIELBŁĄD :
Nie galopuj z piłką na karku złamanie,
Okiwaj stonogę, czekam na podanie !
NARRATOR :
Zebra faktycznie tym razem nie pobiegła z piłką na ślepo przed siebie. Podbiła ją przednią nogą nad stonogą i ogonem podała , górą do wielbłąda. Ten chciał ją przyjąć, ale piłka odbiła się od jednego, potem od drugiego garba i wpadła wprost pod nogi szczypawki. Wielbłąd potknął się o kępę trawy i wpadł zamiast piłki do bramki Robaków, niemal tratując mrówkę, która krzyknęła na niego :
MRÓWKA :
Co robisz niezdaro, pchasz się na bramkarza ?
Piłka ma wpaść w bramkę, a nie ty, uważaj !
NARRATOR :
Tymczasem szczypawka wiedziała co ma zrobić z piłką. Już nie używała szczypiec. Podała sobie piłkę do nóg najpierw wzdłuż lewej połowy ciała, później wzdłuż prawej połowy ciała kiwając tym sposobem zebrę i jeża, którzy zderzyli się ze sobą i teraz zebra wyje z bólu i wyciąga ze swojego zadu kolce jeża. Następnie szczypawka kopnęła piłkę chcąc przelobować byczka, lecz ten wyskoczył wysoko w górę i chciał ją odbić głową, ale niestety, trafił rogiem i kolejny raz piłka została przebita...I znowu pan Kret musiał wyciągać żółtą kartkę i pokazać ją byczkowi. To już trzecia przebita piłka. Kibice Ssaków zaczęli się trochę niepokoić, bo czas leci, a wynik się nie zmienia. By zdopingować swych pupili zawołali :
KIBICE SSAKÓW :
Dalej, do boju, ruszajcie Ssaki,
Zgniećcie na miazgę małe Robaki !
NARRATOR :
Po wznowieniu jeż przechwycił niecelne podanie biedronki, wycofał piłkę do zebry, a ta uderzyła w nią z całej siły kopytem. Piłka niczym pocisk poleciała, porwała ze sobą próbującą ją zatrzymać stonogę oraz szczypawkę i nie tracąc impetu zmierzała z dwoma robakami przyklejonymi do piłki, w kierunku bramki Robaków. Mrówka zdążyła jeszcze krzyknąć :
MRÓWKA :
Oto nadchodzi moja chwila chwały,
Można być wielkim, mając wzrost tak mały
NARRATOR :
I choć wszyscy myśleli już, że gol jest nieunikniony, mrówka odwróciła się tyłem do lotu piłki, zaryła czterema nogami w trawie, a dwie tylne wystawiła w górę i wybiła lecącą piłkę nad poprzeczkę. Piłka razem ze stonogą i szczypawką wylądowała w krzakach, za bramką, strącając z gałęzi przeróżne ptaki, robaki. Uderzenie było tak mocne, że wbiło mrówkę przez trawę do ziemi. Musiano ją wykopywać łopatami, ale gola nie wpuściła. Wynik nie uległ zmianie, a Pan Kret właśnie odgwizdał koniec pierwszej połowy meczu. Zanosi się na sensację... Czy Ssaki zdołają zmienić losy meczu w drugiej połowie ? Dowiemy się niebawem...