Monika Justyna Olszewska
Robocik
Idzie robot drogą i powłóczy jedna nogą,
I nadziwić się nie może, czemu nikt mu nie pomoże.
Śrubkę zgubił biedaczysko, schylić się nie może nisko.
Ani giętki, ani żwawy, na dodatek już kulawy.
Pragnął zwiedzić ludzki świat, miał człowieka za pan brat
I w dodatku szczerze wierzył, że swą wiedzę w nim poszerzy.
Ciekaw on był nader wielce, jak wygląda ludzkie serce.
Teraz jednak smutny przysiadł, w nodze mu mechanizm wysiadł.
Dostrzegł chłopców w parku za nim, wzrok utkwiony mieli na nim.
Grzecznie z nimi się przywitał i o pomoc ich zapytał.
„Tam na schodach leży śruba, jest to moja wielka zguba,
Bez niej trudno podnieść nogę, a tu czas mi ruszać w drogę”
Chłopcy spojrzeli po sobie, „Zaraz pomożemy tobie!”
I za rogiem wnet zniknęli, gromkim śmiechem tam parsknęli.
Pomóc mu nie zamierzali, niecny plan już obmyślali.
„-Hej!Rozbierzmy go na części, on i tak już cały chrzęści”
„-Weźmy go na wysypisko albo wrzućmy na śmietnisko!”
„-Co ten dziwak myśli sobie! Ja na czajnik go przerobię!”
„-Lepiej by siedział w fabryce, a nie częściami zaśmiecał ulice!”
Robot każde słowo słyszał, ciężko z przerażenia dyszał.
„Dłużej zostać tu nie mogę, czas najwyższy ruszyć w drogę”.
Idzie robot drogą i powłóczy jedną nogą...
Myśli rozczarowany wielce ”Widać nie każdy człowiek ma serce...”