Tomek Nowaczyk
Lis
„Chcę na kutrze być rybakiem!” –
pewien lis miał myśli takie.
Nie ustawał w swym uporze,
by wypłynąć kutrem w morze.
„Nie chcę włóczyć się po borach,
a mój dom to straszna nora!”.
Marząc ciągle o połowach,
lis wyruszył do Darłowa.
Ledwo znalazł się w Darłowie,
z kapitanem był po słowie.
(Lis zapytał, czy a nuż by
ten nie przyjął go do służby).
I tkwiąc ciągle w ciepłym futrze,
zaczął pracę lis na kutrze.
Najpierw dobrze szły połowy –
kuter pełen do połowy.
Lis przy burcie ciągle kucał,
sieci wciągał i zarzucał,
łowił ryby pełen ikry,
lecz wtem sztorm! Dla lisa przykry.
Przemoczone całe futro,
a ma przestać padać jutro...
Lis się z nerwów cały spocił.
To zaklęty krąg wilgoci...
Myślał sobie lis: „A może
lepiej było zostać w norze?
Lis powinien łapać kury,
lisy to lądowe szczury!”.
Futro schnąć nie chciało wcale –
mokło w sztormie, mokło w szkwale.
Psioczył lis jak zdarta płyta:
„Ciągle mokre grzbiet i kita!”.
Miałby lis ów spokój, gdyby
nosił łuski tak jak ryby.
Przecież flądry i łososie
morską wilgoć mają w nosie.
Morał z tego prosty będzie:
futro nie pasuje wszędzie.
Chcesz uniknąć niepokoju –
pomyśl o właściwym stroju!