Ewa Mleko
O śwince i jej łysince
Tonie w kompleksach malutka świnka:
- Jaka okropna jest ma łysinka!
Czemuż tak skrzywdził los małe świnki,
Skąpiąc im gęstej bujnej czuprynki?
Po cóż me uszka i wdzięczny nosek,
Gdy na mej głowie nie urósł ni włosek?
Na cóż ogonek mój jak sprężynka,
Gdy całość szpeci przebrzydła łysinka?
Na nic mi moje zgrabne kopytka,
Kiedy bez włosów i tak jestem brzydka!
Do kozy nawet się nie umywam,
Przydałaby mi się od lwa grzywa.
I choć to nie jest w dobrym tonie
Marzę o długim końskim ogonie.
Pomyślcie tylko, co by się stało,
Gdybym jak pudel nosiła trwałą.
Chciałabym bardzo mieć bujne loki,
Wiązać kucyki, czesać je w koki,
Wplatać kokardy, przypinać spinki -
Leją się żale malutkiej świnki.
- I móc zaplatać włosy w warkocze,
Bo tej łysinki po prostu nie znoszę!
Choć się wystroję i umaluję,
To braku włosów nie zamaskuję,
Choćby dzwoneczek na szyi mi zwisał,
To będę brzydka, bo jestem łysa!
Rozpacza świnka, dzień za dniem się toczy,
A ona wciąż wypłakuje oczy.
Smuci się wielce, wylewa łez misy.
- Ciężki żywot świnek, zwłaszcza łysych.
Aż dnia pewnego prosiaczek jej rzecze:
Łysince twojej wprawdzie nie zaprzeczę,
Lecz czemu widzę smutną twą minkę?
Widział kto kiedy włochatą świnkę?!
Od wieków i jak świat światem
Świnki nigdy nie były włochate.
I to nie żadna plama na honorze,
Bo być inaczej po prostu nie może.
A teraz wyznam ci w sekrecie,
Żeś dla mnie najpiękniejsza w świecie!
I nie przeszkadza mi twoja łysinka,
Bo jesteś taka, jak powinna świnka.
Słysząc to, świnka rumieńcem płonie.
Bo piękno nie we włosach czy w ogonie,
Ale prosiaczek prawdę ważną powie:
Prawdziwe piękno nosimy w sobie.