Ewa Mleko
O Stasiu spóźnialskim
Niesie się wieść na wszystkie świata strony,
Że Staś jest wszędzie wiecznie spóźniony.
Do szkoły zawsze po dzwonku wbiega,
Savoir vivre’u on nie przestrzega.
Codziennie stoi sam na przystanku,
Bo mu autobus uciekł o poranku.
Gdy się umawia w piątek do kina,
Seans już dawno się rozpoczyna,
Nim on zdyszany wpada na salę
I nie przejmuje się tym wcale.
Choć się na pociąg spieszy jak szalony,
Zawsze zastaje puste perony.
Z podwórka zawsze spóźniony wraca,
Powrót o czasie się nie opłaca.
Spóźnia się w środy, spóźnia w soboty,
Nawet gdy nie ma nic do roboty!
Na mecz dociera w drugiej połowie,
Na wyścig, gdy sędzia start już wypowie.
Do teatru on wpada w antrakcie,
Na podwieczorek zwykle po fakcie.
Spóźnia się latem, spóźnia się zimą,
Na rejs przybiega, gdy statki odpłyną.
Gdy mu się zdarza iść do lekarza,
To na kolejkę nawet nie zważa,
Bo zawsze swą przegapi wizytę,
Przyjście o czasie nie jest dlań zaszczytem.
Pójdzie na pocztę – poczta zamknięta,
W styczniu kupuje prezent na święta,
W maju próbuje jeździć na nartach,
Bo punktualność dlań nic nie warta!
Razu pewnego miał urodziny,
Zaprosił kolegów i członków rodziny.
Wielkie przyjęcie dla nich wyprawił
I tort sam upiekł, świeczki nań postawił,
Włożył garnitur i na gości czeka.
Mieli przyjść w południe, a tu czas ucieka.
Mija godzina jedna, druga, trzecia,
Stół wciąż stoi pusty, dzień cały przeleciał.
Wieczór się zaczyna, a tu gości nie ma...
- Czyżby zapomnieli? – Stasiu powątpiewa
- Może się zgubili, pomylili drogę?
Wezwę więc policję, bo cóż zrobić mogę?
I już słuchawkę w drżącej dzierży dłoni,
Gdy ktoś do drzwi puka – To oni! To oni!
- Jakże tak można! Ja tu dzień cały czekam!
Czy wypada ze swym przyjściem zwlekać?
Cóż to się stało? - Staś stroskany pyta
- To na twą cześć ta późna wizyta.
Wybacz to faux pas z naszej strony,
Myśleliśmy, że sam będziesz spóźniony.
Więc się spóźnili na wzór jubilata -
Taka spotkała Stasia zapłata.