Ewa Mleko
O hipopotamie i jego mamie
Czymże by był żywot hipopotama,
Gdyby nie jego troskliwa mama?
Hipuś nasz zowie się Hipolitem,
Mama spogląda na niego z zachwytem.
Gdy Hipek tylko z łóżeczka wstanie,
Czeka na niego królewskie śniadanie:
Jajka na miękko i dwie paróweczki.
- A nie zjadłbyś dzisiaj, synku, szyneczki?
- Nalać ci mleka czy może herbaty?
- Ustąp mu miejsca! – zwraca się do taty.
Nawet w pogodny dzionek czerwcowy
Ona mu daje płaszcz przeciwdeszczowy.
Hipolit w domu się nie przemęcza
Bo go mamusia we wszystkim wyręcza,
Za niego sprząta, naczynia zmywa -
Hipek w tym czasie kąpieli zażywa.
Śmieci nie wynosi, do sklepu nie chodzi.
Sam nie wie, jak bardzo tym sobie szkodzi!
Hipcio do szkoły nigdy się nie spieszy,
Mamę wspólny czas rano z synkiem cieszy.
I choć to jest nie do pomyślenia,
Usprawiedliwia mu wszystkie spóźnienia!
Do tego Hipcio ma średnią wzorową,
Bo mama odrabia mu pracę domową!
Gdy Hipek zacznie przy stole marudzić,
Ona wnet biegnie zupę mu ostudzić.
Gdy dalej kaprysi przy obiedzie,
Podaje mu lody – warto o tym wiedzieć.
Koledzy nie chcą grać z Hipkiem w piłkę:
- Nie zadajemy się z tym maminsynkiem!
Lecz on nie słucha takich aluzji,
Przecież by mógł się nabawić kontuzji!
A mama biegać mu nie pozwala,
Za to przed każdym pod niebo wychwala:
- Jaki on mądry, jaki przystojny,
Jaki odważny, a jaki hojny!
Szkoda, że zalet tych nie używa,
Bo rzadko poza domem bywa.
Kiedyś Hipolit szedł z klasą na basen,
Wszyscy weseli, nasz Hipcio tymczasem
Smutny, choć wyszykowany starannie,
Bo Hipek pływa, ale tylko w wannie...
- Żebym choć miał przy sobie kalosze!
Bez gumowej kaczki pływać nie znoszę!
- Jak to, nie pływasz, mój hipopotamie?
Płacze Hipolit: poskarżę się mamie!
- Tylko mnie wypuśćcie, zabierzcie mnie proszę!
Tak bywa, gdy kogoś się chowa pod kloszem.