Ewa Mleko
O baloniku w meloniku
Raz do roku na jarmarku
Rząd straganów stawał w parku.
Na nich piłki, gwizdki, wstążki
I wiatraczki, i breloczki.
Tu lody, tam wata cukrowa
I kiść balonów kolorowa.
A w tym pęku baloników -
Żółty balon w meloniku
„Jam jest król pośród balonów!”
- Zwykł powiadać – „Telefonów
Od głów państwa mam bez liku.
Żaden z innych baloników
Nie ma tyle dostojności.
Tego każdy mi zazdrości.
Bo na jedno me skinienie
W pas się kłania otoczenie.
Gdy uchylę melonika,
Każdy hałas wnet zanika.
Wszyscy nadstawiają ucha,
By z uwagą mnie wysłuchać.
Kiedy chrząknę - gwiazdy gasną,
Gdy zagwiżdżę - świecą jasno.
Burze i tornada cichną,
Kiedy zdarza mi się kichnąć.
Na tresurę chmur mam patent,
Kiedy latam ponad światem.
Gdybym zechciał, mogę śmiało
Wzlecieć w niebo – prób niemało
Wszak robiłem w tej dziedzinie.
Niech melonik mój zasłynie!
Nikt nie zdoła mnie dogonić,
Mogę słońce nim przesłonić!”
Rzekłszy to, nasz żółty balon
Wzniósł się w górę, nie przystanął,
Niedościgle wzwyż szybował
Słońce w meloniku schować.
Leciał szybko, leciał żwawo,
Kręcił piruet w lewo w prawo,
Leciał prosto w stronę słońca...
Aż pękł z hukiem od gorąca.
Tak po dumnym baloniku
Został sznurek w meloniku.