Małgorzata Miecznikowska
Sabat czarownic
( Dla dzieci, które lubią się bać)
Tam, gdzie Góry Świętokrzyskie,
W mroku kryją czarty wszystkie,
Bladym świtem zaś opary,
Zasłaniają ich pieczary,
Chichot straszny echo niesie,
Skrzeczą czarownice w lesie.
Z tego wrzasku i chichotu,
Ptactwo zrywa się do lotu,
Spłoszone zwierzę zawczasu,
Ucieka w ostępy lasu.
Czasem, kiedy księżyc świeci,
Widać jak na miotle leci,
Czarownica, zmora, jędza,
Co na Łysej Górze spędza,
Noc biesiadną, noc z czartami
I czarcimi kamratami.
Każda miotłę ma ze sobą,
Nos z brodawką jej „ozdobą”,
Broda dziwnie wyciągnięta,
Dołem w rogal zawinięta,
Postać krzywa, pokurczona,
Wychudzone ma ramiona.
Każda z magią obeznana,
Każda magii zna arkana.
Koło kotła wiedźmy chodzą,
Wszystkie razem ludziom szkodzą.
Warzą maści i trucizny,
Z żab – by wrzody,
Z much – by blizny,
Uprzykrzyły ludziom życie,
By ich gusła należycie,
Poplątały ludzkie drogi,
Złem mąciły domu progi.
Gdy już skończą przedsięwzięcia,
Czary, gusła i zaklęcia,
Wnet zaczyna się bal w nocy,
Upiornych, tajemnych mocy.
W korowodzie czarownica,
Czarci partner ją zachwyca,
Z czarcich kopyt iskry skaczą,
Koło głowy wrony kraczą.
Tu kopyta, tam ogony,
Rogi diabła, jędzy szpony,
Czarne koty, nietoperze,
Każdy udział w balu bierze.
Zmory, wiedźmy, czarownice,
Potargały już spódnice,
A ropuchy na ramieniu,
Rechotały w ożywieniu.
Lecz tu nagle kogut pieje,
Niebo nad górą szarzeje,
Przygasa żar ogniska,
Czasem tylko iskra pryska.
Rozpierzchli się biesiadnicy
Do jaskini, do piwnicy,
Słychać tylko wiatru wycie…
To na miotłach czarownice,
Zlatywały z Łysej Góry,
Tak się skończył sabat,
Nie wiadomo który.