Maria Leończuk
Dziwonia latająca piwonia
Czerwieniąc się jak piwonia
dziwiła się ptakom dziwonia,
że nie lecą wszystkie razem
i z lotu pełnym nakazem!
I, że mają inne papiery do odlotów
a inne do przylotów.
To takie nierozważne -
mówiła dziwonia poważnie,
mieć istny bałagan w dokumentach,
jaki w przestworza odmętach
robią wiatr i burze!
To wiatr wyje - porwę, zburzę!
To burza nadyma się,
grzmi i stęka.
Piorunami ciska i mówi,
jestem taka piękna!
Dlatego my ptaki -
grzmiała dziwonia,
nie lećmy jak ptasia,
bezmyślna kolonia!
Bo czy z wiatrem wszystko
podpisane, ustalone?
Korytarze powietrzne wyznaczone?
Mgły z mleka wykluczone?
Burze oddalone?
Pyta wciąż dziwonia,
bardziej czerwona niż piwonia.
I za głowę się skrzydłem łapie
i ciężko dyszy, sapie.
A samoloty a szybowce?
Co z nimi?
Czy któryś ptak to kmini,
że ludzie nic nie wiedzą,
w fotelach sobie siedzą!
Gdy obok nich lecimy
i ptasim życiem płacimy.
Nie daj boże!
Tak przecież być nie może,
by ptaki wiedziały mniej,
niż ludzie, co to przestworza.
I dla kogo one Stworzone!