Alicja Kaleńska-Klimczak
Przygody kalendarza
Powiem Wam moje dzieci,
Jak czas szybko leci
Historię, która często się zdarza
pewnego kalendarza...
Został on zakupiony,
Na prezent dla mojej żony.
Zapisywała w nim wiele:
Co kupić na obiad w niedzielę,
Co i kiedy załatwić trzeba,
Kiedy zabraknie świeżego chleba,
Co gdy dzieci mają wolny poranek,
Albo kiedy ma aikido Janek...
Z kalendarzem się nie rozstawała,
Prawie, że z nim spała.
Kupiłem żonie długopis nowy,
Dla jej własnej wygody,
„Przypnij go do kalendarza,
Gubić Ci często się zdarza.”
Żona rady posłuchała,
Długopis z kalendarzem trzymała.
W salonie na biurku,
I w kuchni na murku
W gabinecie na parapecie,
A na dworze w lecie.
Około listopada
w gniew ma żona wpada:
„Mam spraw zapisać wiele,
A miejsca tak niewiele,
Długopis coś szwankuje,
Może się wypisuje?”
A kalendarz i długopis
Taki mi zrobili popis
Gdy ich w grudniu podglądałem
Jakąż ja uciechę miałem...
„Ja jestem najważniejszy,
Dla mej pani najpiękniejszy,
We mnie wszystko zapisuje,
Przy mnie się najlepiej czuje.”
„Bzdury, to ja jestem ważniejszy,
I dla Pani przydatniejszy.
Beze mnie nic by nie napisała,
Choćby bardzo nawet chciała”
Tak ze sobą się sprzeczali,
Ze się trochę poszturchali,
Kartki się nawet pogięły,
W podkówkę brzegi wygięły.
A czas szybko leci,
Mówię Wam drogie dzieci...
W styczniu długopis już wyczerpany,
A kalendarz do ostatka zapisany
Nadziwić się nie może,
„Na pomoc, o mój Boże!
Ktoś wrzucił nas do śmieci.”
A jak myślicie dzieci?
Dlaczego?