Michał Jankowiak
Pies Karambus. Część XXIX. Wiosna.
Ubrani w pulowery,
Jedziemy na rowery,
Będziemy się dziś ścigać,
Po parku kołem śmigać.
Karambus co się zdarza,
Przebrany za kolarza;
Na łapach tenisówki,
Skarpety całkiem nówki,
Spodenki bez nogawek,
Aż dostał biedak drgawek,
Bo mimo, że jest wiosna,
Pogoda jest nieznośna.
Kochani ja nie wierzę,
Mój piesek na rowerze?
Wytrzeszczył swoje gały,
Docisnął dwa pedały,
I ruszył jak z kopyta
Karambus, pies łachmyta,
Przejechał w mig ulicę,
Najechał piaskownicę,
Wystraszył małe dzieci,
Wywrócił stos rupieci,
Aż w końcu ten głuptasek
Calutki wpadł pod piasek.
Podbiegłem, krzycząc: „Brachu,
Wydostań się spod piachu!”
Po chwili Pies Karambus,
Zesztywniał jak ten bambus,
Wzuł od chłopczyka wrotki,
Bo ujrzał małe kotki,
Począł je gonić żwawo,
Lecz koty; w lewo, w prawo,
Karambus parł w szpagacie,
Aż popruł sobie gacie,
I jechał tak pomału,
Aż wleciał do kanału,
Podbiegłem, krzyczę: ”łapa!”
Mój pies to jednak gapa.
Lecz co to, on pomału,
Wydostał się z kanału,
Wziął w łapy hulajnogę,
I wjechał nią na drogę,
Narobił się ambaras,
Wypadek będzie zaraz,
Na drodze ruch wstrzymany,
Mój pies jest zatrzymany,
Policja - taki standard,
Karambus dostał mandat.