Michał Jankowiak
Pies Karambus. Część XXVIII. Dentysta.
Dziś czeka nas dentysta,
„Broń Boże, to sadysta!
Ten człowiek to jest gangus”
Odburknął Pies Karambus,
A z wystraszonej gęby,
Wystają mu trzy zęby,
I tylko jeden biały,
Iż inne mu spróchniały.
Karambus w gabinecie,
Coś tam od rzeczy plecie,
O pewnym psie jamniku,
Co raz narobił krzyku,
I uciekł do Poznania
Bo bał się borowania,
Lecz skończył ten monolog,
Gdyż przyszedł stomatolog,
Po głowie pieska głaszcze,
By ten otworzył paszczę.
Jak zwykle Pies Karambus,
Zesztywniał jak ten bambus,
I w niebogłosy wrzeszczy,
„Nie chcę tych strasznych kleszczy”
Otwarta wielka gęba,
Chce pogryźć wyrwizęba,
Lecz doktor silne łapy,
Pochwycił psa za klapy,
Psiknął mu w nos niechcący,
Gaz rozweselający,
I straszne borowanie,
Zamienił w chichotanie,
„O jaka piękna plomba,
To chyba jakaś bomba,
No a ta szklana rurka,
To pewnie jest jaszczurka!”
Bez końca tak brechtali,
Że prawie się zsikali,
A pies nawet nie zwęszył,
Ze zgryz mu się powiększył,
I zęby te zniszczone,
Są wszystkie wyleczone,
Z psiej uśmiechniętej gęby
Wystają białe zęby,
A uśmiech zza fartucha,
Od ucha aż do ucha.