Michał Jankowiak
Pies Karambus. Część XIII. Rakieta.
Słuchajcie to nie farsa,
Mój pies leci na marsa,
Posklejał już makietę,
Zbuduje dziś rakietę.
Nazbierał tysiąc gwoździ,
Palików, śrubek, sworzni,
Trzydzieści metrów drutu,
I cztery kilo śrutu.
Na placu leżą deski,
Przyniosły je trzy pieski ,
Jest także silnik z pola,
Co odpadł od traktora,
Jak również arkusz blachy,
Co kładzie się na dachy,
Lecz cztery małe koty,
Zerwały go dla psoty…
Zaczyna się zabawa,
Karambus wszystko spawa,
Poskręcał dziób śrubami,
A kadłub spiął nitami,
Naprawił stary silnik,
Co zatarł mu się wirnik,
Wyjęte z pralek drzwiczki,
Służą za okienniczki.
Rakieta jest jak nowa,
Do startu już gotowa.
Karambus astronauta;
Na głowie hełm od auta,
Wytarty kombinezon,
Co w szafie leżał sezon,
Kalosze z brudnej skóry,
Wystają z nich pazury,
Na grzbiecie pusta butla,
Przypięta czymś do futra…
I wreszcie ryk silnika!
Rakieta w dymach znika,
Karambus za sterami,
Prześciga się z chmurami,
W tym tempie, że orbita,
W pięć sekund jest zdobyta,
Istnieje nawet szansa,
Że dotrze wnet do marsa,