Paweł Gołuch
Zwiędłe liście
DZIECKO:
Tato, co tam zapisujesz?
TATA:
Wiersz ułożyć znów próbuję.
DZIECKO:
Jak Ci idzie?
TATA:
Mam dylemat.
Nie wiem jaki podjąć temat.
Ale wiesz co? Może... może...
Z tej rozmowy wierszyk stworzę.
Starczy tylko ją zrymować.
DZIECKO:
A jak padną brzydkie słowa?
TATA:
To... je zmienię oczywiście.
DZIECKO:
A jak zmienisz... „zwiędłe liście”?
TATA:
Że co proszę!? Niebywałe!
Ja się chyba przesłyszałem!
To jest nie do pomyślenia!
Skąd znasz takie określenia?!
Pewnie od tych obiboków,
Co się kręcą wokół bloku.
Albo usłyszałeś w szkole.
Wiem! To ten niegrzeczny Olek!
Przecież sama jego mina
Świadczy o tym, że przeklina.
To się może zdarzać... komuś,
Ale żeby u nas w domu
Się wyrażać tak soczyście?!
No, doprawdy ZWIĘDŁE LIŚCIE!!!