Paweł Gołuch
Bliżej natury
Wcześnie rano, górskim szlakiem,
Z kijem w ręku i z plecakiem,
Szedł turysta patrząc wkoło raz po raz.
Wzbudził popłoch wśród wiewiórek:
„Człowiek! Człowiek pnie się w górę!
Może przyszedł tutaj, żeby wyciąć las?!”
Dzięcioł odparł: „Bez przesady!
W pojedynkę nie da rady.
Na mój dziób, to on po prostu zgubił się.”
Lis się schował głębiej w krzaki:
„On ma tu interes jakiś.
Coś cennego tu na pewno zdobyć chce.”
Sroka na to: „Coś cennego?
Na powierzchni nic takiego
Nie odnajdzie. To pod ziemią prędzej już.”
Kret się uniósł: „Co za bzdury!
Ja na wylot znam te góry.
Tutaj nie ma żadnych drogocennych złóż.”
Ślimak wtrącił: „Patrzcie teraz!
Minął grzyby! Nie pozbierał!
Ja naprawdę już zaczynam się go bać.”
A gdy się do muszli chował,
Rzucił jeszcze: „Może sowa
Mogłaby nam jakąś mądrą radę dać.”
Sowa, krzykiem obudzona,
Była niezadowolona,
Że jej ktoś tak nagle przerwał błogi sen.
Chcąc odzyskać spokój święty,
Zakłócony przez lamenty,
Tak zwierzętom wyjaśniła problem ten:
„Człowiek po to chodzi w góry,
Aby bliżej być natury.
Dodatkowo uświadamia sobie, że
Chociaż zdobył już świat cały,
To jest ciągle bardzo mały
I z naturą zawsze musi liczyć się.”