Marek Dąbrowski

Pyza

Po cichutku, na paluszkach
Z łyżki mi uciekła kluska.
I nie byłoby zmartwienia,
Gdybym miał coś do jedzenia.

Gdy pomyślę o niej dziś,
Słodka mogła być jak ptyś.
Była zwykła. Nie, to kpina.
Wielka była tak jak blina.

Ta od innych klusek różna,
Z lekka pulchna, nie podłużna.
Kształtem do kuli podobna,
Obła kształtem i ozdobna.

Z wierzchu jakieś wzorki miała,
Można by rzec – w ślaczki cała.
Gdym odwrócił głowę w bok,
Tej się udał wielki skok.

I nim w myśli mi zalśniło,
Kluski mojej już nie było.
Wtedy pomyślałem sobie:
Głodny będę, co ja zrobię?

Poszukiwań nadszedł czas:
Poszła w kąt czy może w las?
Dwie godziny mi zajęło,
Z głodu mowę mi odjęło.

Kluska na zawsze stracona!
Gdzie też poszła sobie ona?
Na nic płacz, zbędna harówka.
Trzeba pójść tam gdzie lodówka!
A co z kluską? Pewnie wiecie –
Pyza chodzi gdzieś po świecie!

© WierszykiDlaDzieci.pl | Kontakt