Marek Dąbrowski
Pomidor
Piął się dumnie tuż przy rowie
Widać było go w połowie,
Bowiem gęste były krzaki.
Zaniedbany ogród taki...
I przy drodze w ciągłym ruchu,
Lekko biały w rzepów puchu.
Rósł pomidor w wielkim stylu.
Plótł swe pędy na badylu
I wysoko pośród chaszczy,
Czerwone swe kule taszczy.
Coraz do słoneczka bliżej,
Które liście jego liże.
Ogród, chociaż zaniedbany,
Co dzień bywał odwiedzany.
I miał takie to zadanie:
Produkować nam śniadanie...
Ten pomidor... on jest szczwany.
Na śniadanko planowany,
Piął się w górę, lecz za krzakiem!
Obyć się musimy smakiem.
Bowiem tak się skrył przed nami,
Że go nie znajdziemy sami.
Szukać go musimy w grupie...
Ale i tak skończy w zupie!