Marek Dąbrowski
Od narodzin aż do morza
W głowach może się nie zmieścić
Treść tej właśnie opowieści.
Opowiadam w niej tu o tym –
- Wisła przyszła na piechotę.
Nie. Ja wcale nie bajdurzę.
Opowieścią taką służę:
Dawno temu, na gór szczycie,
Czy wierzycie, nie wierzycie,
Urodziła się dziewczynka,
Malusieńka, ociupinka,
Której największym marzeniem
Było morza odwiedzenie.
A marzenia? Trzeba ziścić.
Robić to, co się nam wyśni.
I jak chciała, tak zrobiła.
W końcu morze zobaczyła.
Ale, ale… nie tak szybko.
Ta opowieść jest z dziewczynką,
Która z roku na rok rosła,
Będąc dziarska i radosna
Lubiła wędrówki piesze.
Ja się z tego bardzo cieszę.
Wędrowała co dzień dalej
Nie przejmując się tym wcale,
Że w tyle zostawia dom.
Najważniejsze było to:
W morzu już postawić nogi!
Niczym są minione drogi...
W końcu spełniła marzenie,
W falach utkwiła spojrzenie.
Tak opowieść się skończyła.
Wisła Bałtyk odwiedziła.
Ale, ale… nie skończyłem.
Jedno chyba przeoczyłem –
Dziewczę, której imię Wisła,
Na piechotę tutaj przyszła.
I ślub wzięła tu z Bałtykiem.
A co było szumu przy tem...
Bo na ślubie ich ja byłem.
Co widziałem to streściłem.