Marek Wnukowski

Ben, Ada Czarek i duchy...

Dawno temu, gdy budowano tylko z drewna grody
Stał w tym miejscu zamek, podobno niezwykłej urody
Zamek spłonął podczas pożaru lasu, moi mili
Jego mieszkańcy zdążyli uciec w ostatniej chwili
A w miejscu gdzie stał zamek i żyła piękna królewna
Dziś stoi leśniczówka, również piękna i z drewna
W niej mieszka leśniczy ze swoją uroczą rodziną
W tym domu zawsze jest wesoło i latem, i zimą
Żyją sobie tutaj spokojnie, zgodnie, choć ubogo
A można się tam do nich dostać tylko polną drogą
Prócz psa, który mieszka w domu, są też inne zwierzęta,
Każdy ma swoje imię, ale kto je zapamięta ?
Są tu kury, kaczki, króliki, świnie, koń, kot, krowa,
Aha, jest jeszcze sowa, ale ona w dzień się chowa...
Poznajmy ich bliżej, zacznijmy od głowy rodziny;
Nazywa się Ben i nie jest raczej typem chudziny...
Ma chyba dwa metry wzrostu i brzuch, jak pół stodoły
Wszystkie ubrania ma za ciasne więc pępek jest goły
Jego żona Ada jest przy nim dosłownie jak mucha
Niewysoka, niebrzydka, drobniutka no i bez brzucha
Ben twierdzi, że byłby jeszcze grubszy, gdyby nie fajka,
Gdy ją pali to nie je, ale nie o tym jest bajka
Bohaterem tej bajki będzie syn Bena i Ady;
Cezary, miłośnik zwierząt, przygód i czekolady
Będzie też dużo o ośle, który wciąż głupstwa plecie,
A co on takiego mówi, już wkrótce się dowiecie.
Czarek, według mamy, tatę przypomina z urody
Lecz nie jest tak duży i gruby, no i nie ma brody...
Ma za to jego rysy, oczy i pewne maniery
Też na śniadanie potrafi zjeść chleba kromek cztery...
I jest jeszcze coś, podobnie jak tata jest wesoły,
A kiedy się sam ubiera, też zwykle brzuch ma goły...
Czarek nie chodzi do szkoły, nie ma jeszcze siedmiu lat,
Niczego mu nie brak, choć pewnie przydałby mu się brat...
Choć żyją prawie w lesie, samotnie, z dala od ludzi
To zapewniam was, że im raczej nigdy się nie nudzi
Jak się żyje wśród tylu zwierząt, a są też te leśne
To nie można się nudzić, gdy wszystkie są tak pocieszne
Jest to też obowiązek, trzeba nakarmić, dać wodę
I pomóc w potrzebie gdy chore, lub gdy mają młode
Raz w tygodniu konikiem i bryczką jadą do miasta
Na zakupy, by było z czego gotować, piec ciasta
A tymczasem osioł, wiecie co ? Łosia przekonuje,
Że foka boi się wody i, że słabo nurkuje...
Czarek rośnie zdrowy, będzie jak tato, silny jak dąb
Dzisiaj jakby sepleni, bo właśnie zgubił mleczny ząb...
Pewnego razu los uznał, że ich spokojne życie
Potrzebuje nowych doznań, jakich ? Wnet usłyszycie.
Ich dom był bardzo stary, chyba tak stary, jak sam las
Nieco zniszczony, odrapany, cóż, swoje zrobił czas
To był bardzo duży dom, miał wielki strych i piwnicę
I właśnie ten strych skrywał pewną wielką tajemnicę...
Wiele lat wcześniej, (lecz proszę nie lękajcie się dzieci !)
Na strychu zamieszkała rodzina gdzieś wśród rupieci
Naprawdę niezwykła rodzina...najprawdziwsze...duchy...?!
Tylko nie bójcie się, proszę, nie ma czego, maluchy...
Bo to duchy łagodne, one straszyć nie umieją
Żyją w ukryciu, lubią się bawić, często się śmieją,
Ale niestety, chociaż faktycznie są nieszkodliwe
To jednak wyglądają groźnie i są obrzydliwe
One to wiedzą, dlatego w dzień śpią, a żyją w nocy
Byśmy nie musieli na ich widok wzywać pomocy
Poznajmy zatem bliżej łagodne duchy ze strychu
Ona ma na imię Wampiryna, on Zombirychu
I choć byli małżeństwem może nawet i stulecie
Nie mieli nigdy własnych dzieci, aż tu nagle, w lecie...
Na świat przyszedł mały duszek, również bardzo łagodny
Bardzo miły „dusi” osesek, wielce świata głodny
Tata Zombirychu, śmieje się od ucha do ucha
Bo malec faktycznie pierwszej urody... jak na ducha...
Mama też, jak to mama dumna jest ze swego synka
Aż miło się na nich patrzy, choć to dziwna rodzinka...
Mgiełek, bo tak właśnie nazwały duchy swego malca
Na razie głównie śpi, jak to brzdąc i przez sen ssie palca.
A u ludzi nic nowego, Czarek chciał złapać kota,
Ale potknął się o jeża i wpadł w sam środek błota
Ben właśnie płot reperuje, z bólu wyje : o rety !
Uderzył młotkiem w palca przy przybijaniu sztachety...
A Ada w ogródku pieli i podlewa ogórki
Przed chwilą też krzyczała, wystraszyła się jaszczurki...
Zwierzęta o czymś dyskutują zajadle przy brzozie,
Kaczka twierdzi, że krowie mleko jest bielsze niż kozie...
A osioł, jak to osioł, upiera się przy swym zdaniu,
Że Hejnał Mariacki, co godzinę trąbią w Poznaniu...
I nikt nie przypuszczał, że wkrótce nastąpią zdarzenia
Dziwne i tajemnicze, trudne do wytłumaczenia...?
A wszystko to przez Mgiełka, który do życia się budzi
Szybko rośnie i coraz bardziej na strychu się nudzi
Ponadto po przespanym dniu, w nocy ma chęć na psoty,
Jak każde dziecko, to normalne, oj będą kłopoty ...
Raz już jakieś dziwne odgłosy obudziły Czarka,
Po chwili sam się uspokoił, to na pewno pralka
Drugi raz też jakby słyszał na strychu jakieś kroki...
To na pewno po dachu skaczą ptaki, może sroki ?
A Mgiełek już mówi, chodzi i nie „robi” w pieluchy
Umie latać nawet przez ściany, jak dorosłe duchy...
Im bardziej jest starszy, tym bardziej na strychu się nudzi
I coraz bardziej niestety, pociąga go do ludzi.
Pewnej nocy, gdy mama sprzątała, a tata coś jadł
Mgiełek przeniknął przez podłogę, pierwszy raz i aż zbladł ...
Patrzył na coś co przypominało jakiegoś zwierza,
Wielkie jak słoń, włochate, podobne do nietoperza...
I strasznie warczało, jak jakaś zepsuta maszyna
A na tym czymś leżała raczej przykrótka pierzyna
Mgiełek patrzył na Bena co spał chrapiąc wniebogłosy,
Chłop jest duży, brodaty i ma rozczochrane włosy,
Nic dziwnego, że może się go przestraszyć nawet duch,
Zresztą Mgiełka mógłby wystraszyć nawet sam Bena brzuch...
Gdy ciut ochłonął, zza brzucha wielkości pół stodoły
Ujrzał kształt ludzki w piżamie, w kącie łóżka skulony,
Smacznie śpiący, nie przejmujący się strasznym hałasem;
Bo chrapanie Bena słychać chyba nawet za lasem.
Mgiełek patrzył na Adę, zachwycony Jej urodą,
Drobna i szczupła, przy Benie wygląda bardzo młodo
Ciekawe, pomyślał Mgiełek, o czym teraz sobie śni?
I już chciał wracać do siebie na górę, lecz ujrzał drzwi
Zza których też jakieś dziwne pomruki dochodziły
Musiał to sprawdzić, choć czuł, że opuszczają go siły;
Za dużo wrażeń jak na jedną noc, nawet dla ducha
A co dopiero dla takiego „dusiego” malucha...
Przeniknął bardzo cicho przez drzwi i... stanął jak wryty,
Tuż przed nim o metr, leżał na łóżku chłopiec odkryty,
Bo kołdra leżała na podłodze, zrzucił ją przez sen.
Mgiełek patrzył na Czarka i myślał : toż to mały Ben!
Przykrył Mgiełek kołdrą Czarka, chwilę go obserwował,
Wtem ...Czarek się obudził, Mgiełek za szafą się schował,
Usiadł na łóżku zdziwiony, co go ze snu wyrwało?
Spojrzał w kierunku szafy, eetam, coś mi się zdawało,
Czy kołdra nie była na podłodze? W nos się podrapał,
Ale przewrócił się na bok i po chwili znów chrapał.
Mgiełek, gdy Czarek usnął, czmychnął do siebie na górę
I natychmiast, gdy go mama ujrzała, dostał burę;
Gdzie się podziałeś? Przeszukałam za Tobą cały las,
Nie wolno tak znikać, by mi to było ostatni raz !
Po chwili, gdy nieco Mgiełek z emocji się ostudził,
Zrozumiał, że ciągnie go jeszcze bardziej do tych ludzi...
Szczególnie do chłopca, a jakiś z serca płynący głos
Mówił mu, że ich wspólne ścieżki jeszcze połączy los...
Ale „o tem potem”, teraz spójrzmy co tam u ludzi ?
Ada już na nogach, Ben jeszcze śpi, Czarek się budzi
Wstawaj synku już czas, przygotowałam Ci śniadanie
Zaraz przyjdę mamusiu, ale mam jedno pytanie :
Czy duchy są naprawdę, czy to tylko taka plotka ?
Nikt tego nie wie na pewno, powiem Ci, jak je spotkam...
Ale nie trzeba się ich bać, dobrych ludzi nie straszą,
Zakończmy już tę dyskusję, siądź i zjedz mleko z kaszą.
Bo coś mi się w nocy zdawało...wyczułem jakiś ruch...
Za szafą ktoś stał...nie, to był chyba sen, to nie był duch
Po chwili, po śniadaniu Czarek jest już na podwórzu
Prawie go nie widać, tak biega z psem w tumanie kurzu,
Chyba zapomniał już o całej tej nocnej przygodzie,
Teraz czesze konikowi grzywę w jego zagrodzie.
Kury grzebią coś w ziemi, może chcą znaleźć skarb?
A osioł znów się uparł, twierdzi, że lew ma na łbie garb...
Twierdzi też, że lis mieszka wysoko, w dziupli na sośnie
I, że ryś żywi się bananem co na dębie rośnie...
Dzień mija i słonko coraz częściej ukradkiem ziewa
Do snu już szykują się kury, choć gil jeszcze śpiewa
A na strychu duchy się budzą po całodziennym śnie,
Czy dzisiaj w nocy znowu coś się wydarzy ? Któż to wie..?
A Mgiełek cały dzień myślał o Czarku, mało co spał,
Nie był pewien czy Czarek go nie widział, tego się bał,
Nie chciał go przestraszyć, wiedział, że nie jest zbyt uroczy,
Że nawet w dzień można się go bać, co dopiero w nocy...
A noc się nie spóźniła, jak zwykle po dniu nastała,
Księżyc na niebo pognała, czyżby duchów się bała ?
W nocy Mgiełek planował znów u Czarka odwiedziny,
Lecz poleciał z rodzicami z wizytą do rodziny.
Noc minęła spokojnie, tylko to Bena chrapanie...
Aha, kotka się okociła w stodole na sianie
Czarek pobiegł do stodoły zobaczyć małe koty,
Ben i Ada zabrali się do codziennej roboty
Kaczki w błocie się taplają, indor czyści korale
Osioł znów się ośmiesza, twierdzi, że dzieci są stare...
Słonko już dawno na niebie, wiaterek drzewa głaszcze
Osioł nadal głupoty gada, łoś mu brawo klaszcze...
W południe Czarek postanowił, że pójdzie do lasu
Chciał o tym tacie powiedzieć, ale nie znalazł czasu
Poszedł sam, blisko w krzaki, poszukać gałęzi na łuk
Chodził tak parę chwil, gdy z głębi lasu dobiegł go stuk
To na pewno w lesie, nieopodal pracują drwale,
A, że był dzień, jasno, blisko domu, nie bał się wcale
Postanowił, że sprawdzi skąd dochodzą te hałasy
Jest już duży, za rok szkoła, pójdzie do pierwszej klasy...
I szedł już tak przez jakiś czas tracąc poczucie czasu
A z każdą chwilą podążał coraz bardziej w głąb lasu
Tymczasem mama, chociaż długo Czarka nie widziała
Nie zmartwiła się jeszcze, gdzieś się bawi, pomyślała.
A na podwórzu nic nowego, gęś gęga, byk drzemie
A osioł z łosiem pod płotem, rozmawiają o dżemie;
Osioł twierdzi, że dżem robi się z czosnku i papryki
I, że za dżemem przepadają słonie i króliki...
Wieczór już coraz bliżej, Ada znów z okna wyjrzała,
Czarek do domu ! Natychmiast ! Już z lękiem zawołała
A tu cisza, Czarek nie odpowiada, co jest grane ?
Zwierzęta nagle zamilkły, nie ma go. ?! Niesłychane !
Ada alarm podniosła, Ben wyskoczył na podwórze
Wszyscy Czarka szukają, nawet ślimaki i tchórze...
A tymczasem Czarek wreszcie zrozumiał, że zabłądził
Że tak daleko oddalił się od domu, nie sądził
I co teraz? Gdzie iść? Zaraz noc nadejdzie, co wtedy ?
Raz się Czarek zapomniał i narobił wszystkim biedy
Rodzice mu powtarzali : nie oddalaj się na krok !
Nie posłuchał ich i teraz wszyscy przeżywają szok...
Całe to zamieszanie, krzyki, Mgiełka obudziło
Zastanawiał się chwilkę; jawa to, czy mi się śniło?
Podleciał do okienka, jedynego jaki miał dach
Miał złe przeczucie widząc w oczach Bena i Ady strach...
Tylko osioł niczego nie rozumiał i wciąż papla,
Przekonuje łosia, że latać nie potrafi czapla...
Mgiełek aż pobladł, gdy zrozumiał grozę sytuacji,
Zaraz będzie ciemno, u ludzi to pora kolacji
Ben z Adą, z latarką idą szukać Czarka do lasu,
Rodzina, znajomi też szukają, oj mało czasu...
Mgiełek wiedział, że nie ma co myśleć, tu działać trzeba
Tam Czarek sam, idzie ciemna noc, gęste krzaki, drzewa...
Wyfrunął przez okno nie dbając, czy ktoś go zobaczy,
I leci nad drzewami, na pewno Czarka wypatrzy.
A Czarek, choć w lesie mrok już na poważnie zapada
Nie boi się nic, bo czego ? Mężczyźnie nie wypada...
Przez chwilę zdawało mu się, że nad nim ktoś się czai...
Spojrzał w górę i ujrzał wielkie oczy... A, to pani !
Co słychać pani sowo? Ładna noc się zapowiada,
Lecz sowa odfrunęła, pewnie Czarek jej przeszkadzał
Dobrze, że zdarzyło się to latem i ciepła jest noc
I choć Czarkowi nie jest zimno, to przydałby się koc
Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że noce są krótkie w lecie
Zupełnie odwrotnie niż zimą, ale Wy to wiecie.
W tym czasie Ben i Ada chodzą po lesie, wołają,
Każde spotkane leśne zwierzę o Czarka pytają
Nikt go nie widział, ale ponoć sowa go spotkała?
Tylko jak się jej spytać, nie ma jej, gdzieś poleciała ?
A Mgiełek nadal lata nad lasem, lecz las jest duży,
Pędzi z lewa na prawo, wzdłuż, wszerz, aż się za nim kurzy...
Bardzo chce znaleźć Czarka, bo go polubił zwyczajnie
Mogliby się później zaprzyjaźnić..? Byłoby fajnie
A noc dziś wyjątkowo ciemna, właściwie jest czarna,
Księżyc chyba zaspał dziś właśnie, perspektywa marna...
A osioł ? Czy śpi ? Nie, znów gada łosiowi o dżemie...
Ale nie widzi, że ten go nie słucha, bo już drzemie...
Chciał się już Czarek położyć spać, ugniótł sobie trawę
Gdy wtem, między drzewami dostrzegł jakiś kształt, ciekawe ..?
Ani to człowiek, ani ptak, coś jakby chmurka z nieba,
Podejdę bliżej i sprawdzę kto to ? Bać się nie trzeba.
A Mgiełek siadł na gałęzi, żeby odpocząć chwilę
Jeszcze nie wiedział, że za moment zaskoczy się mile
Już chciał lecieć, gdy nagle, z dołu, usłyszał te słowa :
-Dobry wieczór ! Przepraszam, czy to może pani sowa ?
Zamurowało Mgiełka...duch przestraszył się sromotnie...?!
Przecież on miał znaleźć Czarka, a stało się odwrotnie...
Schował się Mgiełek za pień, wiedział, że strasznie wygląda,
Ale Czarek, jak gdyby nic, dalej za nim zagląda
- Jeszcze raz grzecznie pytam; czy to pani, pani sowo ?
- Nie, ja nie jestem sową, tylko nie patrz, daj mi słowo !
- Ja mogę nie patrzeć, ale jest noc, czy ty coś widzisz ?
- Powiedz dlaczego mam nie patrzeć, aaa, ty się mnie wstydzisz ?!
- Nie, ale lepiej, żeby twe oczy mnie nie ujrzały
- Bo na pewno, by później tego bardzo żałowały...
- Doprawdy ? Mówisz jakbyś co najmniej jakimś duchem był,
- Zejdź na dół, nie będę do ciebie krzyczał, bo nie mam sił,
- Nie mam humoru na żarty, złaź i kim jesteś, gadaj ?!
- Dodrze, już schodzę, ale na wszelki wypadek siadaj,
- Bo możesz upaść i nabić guza, lub twarz podrapać,
- A mógłbym nie zdążyć, o ile bym umiał, cię złapać...
- Niech ci będzie, już siadam, skoro tak bardzo tego chcesz,
- Ale się pośpiesz, bardzo proszę, bo trawa mokra, wiesz ?
A co u ludzi ? Spójrzmy, kiepsko lecz się nie poddają,
Chodzą po lesie, nawołują, nadzieję wciąż mają,
A co u osła ? Chcecie wiedzieć ? Nie uwierzycie, śpi !
Co z tego, przez sen gada, że nietoperz nie lubi krwi...
Wróćmy do Czarka i Mgiełka, tu robi się ciekawie
Skończyliśmy, kiedy Czarek siadał na mokrej trawie.
- Pośpiesz się, nalega Czarek, bo już mnie boli głowa
- Dobrze, wychodzę, rzekł Mgiełek, tylko jeszcze dwa słowa :
- JESTEM DUCHEM !!! ... chwilę trwała cisza, w końcu Czarek rzekł;
- Naprawdę ? A może chcesz bym się wystraszył, albo wściekł ?
- „Jak babcię kocham”, no i jeszcze to ci chcę powiedzieć,
- Ale nie wstawaj, błagam cię, naprawdę musisz siedzieć ;
- Chociaż jestem łagodny, to na mój widok, niestety
- Każdy tak wrzeszczy i zwiewa, że aż gubi skarpety...
- I nie muszę się cały pokazać, wystarczy głowa,
- Kto ją ujrzy, później przez tydzień pod łóżkiem się chowa...
- Czy teraz nadal masz ochotę, bym wyszedł zza drzewa ?
- Jasne, wygodnie mi się siedzi, nie zamierzam zwiewać
- Teraz ty słuchaj, bo nie będę dwa razy powtarzał,
- Lecz nim coś powiem wstanę, na stojąco będę gadał !
- Po pierwsze : skarpety sam zdjąłem, bo mnie uwierały,
- Po drugie : duchów się może bałem, jak byłem mały...
- Wyłaź zza drzewa, bo zaraz ja sam po ciebie pójdę,
- Pokaż, czy jesteś tak straszny, czy chcesz mi sprzedać bujdę.
- Sam tego chciałeś, rzekł Mgiełek, stanął przed Czarkiem cały
A ten zmierzył go wzrokiem i rzekł : trochę jesteś mały...
- Faktycznie nie jesteś przystojny, ale już cię lubię,
- Wszystkie są takie? Jeśli tak, to chętnie znów się zgubię...
- Naprawdę się nie boisz, nie jestem odrażający ?
- No wiesz, nie należysz do widoków oczy pieszczących
- Ale spokojnie, mnie bardziej brzydzą paznokcie brudne,
- Brudna szyja i tłuste włosy są bardziej paskudne,
- Z tego wszystkiego zapomniałem o dobrych manierach,
- Nie przedstawiłem się, jestem Czarek, ty zrób to teraz
- To ja powinienem pierwszy, jestem Mgiełek. Jak ? Mgiełek !
- A co ? Nic, pasuje do rymu : „słodki jak cukierek”...
- Mgiełku, wiesz co? Ja chyba potrzebuję Twej pomocy.
- Jeśli tak, to słucham, zrobię wszystko co w mojej mocy
- Bo wiesz, aż wstyd mówić, chciałem wejść do lasu na chwilę
- I sam nie wiem jak to się stało, ale się zgubiłem...
- Rodzice z głowy włosy rwą, jeśli jeszcze je mają
- Pomóż mi wrócić do domu, oni tam rozpaczają...
- Czarku, przecież ja tak latam po lesie nie dla hecy,
- Ciebie szukam od paru godzin, aż mnie bolą plecy
- Mnie? A skąd wiedziałeś, że się zgubiłem, czy ty mnie znasz ?
- Powiedzmy, że już cię raz widziałem... Mgiełek, w co ze mną grasz ?
- W nic, mieszkamy w jednym domu, tylko, że ja na strychu
- I kiedyś, raz wszedłem do twego pokoju po cichu...
- Ach tak, to jednak ciebie wtedy za szafą widziałem,
- Coś tak czułem, że to nie był sen, że wcale nie spałem
- To mówisz, że mieszkasz na strychu ? Masz może rodzinę ?
- Tak, mam tatę Zombirycha i mamę Wampirynę...
- Jak długo mieszkacie sąsiedzie, mów proszę szybko , no !?
- Myślę, że długo, co najmniej pięćdziesiąt lat, jak nie sto
- Przecież na strychu zawsze jest cicho, nawet i w nocy?
- Bo nasz dzień się zaczyna, gdy wy śpicie, po północy.
- Twoje zniknięcie wywołało straszne zamieszanie
- Obudziło mnie twojego ojca głośne wołanie,
- Jak pojąłem co się stało, to wybacz mój sąsiedzie
- Musiałem pomóc, przyjaciół nie zostawia się w biedzie!
- Chodźmy już, uspokójmy wszystkich, bo ty musisz iść spać
- Nie mów lepiej nikomu o mnie, po co mają się bać
- Nie każdy jest tak odważny jak ty, a zresztą, wiesz co ?
- Niech to będzie nasza tajemnica, na jakieś lat sto.
Po chwili marszu Bena głos dobiegł ich gdzieś z oddali
Mgiełek pożegnał Czarka i dyskretnie się oddalił
Za moment już rodzice Czarka ściskali w ramionach
Miły widok; rodzina w komplecie uszczęśliwiona...
Czarek przeprosił, że to się nie powtórzy, dał słowo
I chwilę tak stali przytuleni, ciesząc się sobą
Ben posadził wreszcie syna na plecy, „na barana”
I podreptali do domu, było już blisko rana...
Zaraz poszli spać, na parę godzin snu zasłużyli
Pospali sobie dłużej, a gdy się już obudzili
Istne szaleństwo radości ogarnęło zwierzaki
Wszystkie lgnęły do Czarka, nawet robaki i raki...
Tylko chyba do osła i łosia nic nie dotarło
Pierwszy pyta drugiego : kiedy ty będziesz miał tarło?...
Po chwili osioł oznajmił, że konie znoszą jajka
I, że za chwilę, moi mili skończy się ta bajka...
I rzeczywiście, pierwszy raz osioł ma w końcu rację,
Bajkę czas najwyższy kończyć, autor chce zjeść kolację
Wszystko się dobrze skończyło, Czarek wyciągnął wnioski
Sam już nigdzie nie poszedł, nawet do najbliższej wioski
Miał szczęście, prawda ? Przecież mógł sobie narobić biedy,
Bo gdyby było zimno, spadł deszcz, była mgła, co wtedy?
I co by było, gdyby Mgiełek nie wkroczył do akcji?
Lepiej sobie nie wyobrażać takiej sytuacji...
Trzeba słuchać rodziców, nie oddalać się od domu,
A wtedy nic się nigdy złego nie stanie nikomu (!)
Czy po tej przygodzie Czarek się zmienił ? Bez przesady
No, może jeszcze bardziej się słucha Bena i Ady
Poza tym po staremu, bawi się, skacze, szaleje
Pomaga rodzicom przy zwierzętach, często się śmieje
A nie, przepraszam, jest jedna zmiana, nie miałem racji
Chodzi teraz Czarek wcześniej spać, zaraz po kolacji
I w ogóle nie chce nawet oglądać dobranocki,
Idę spać mówi, może poukładam jeszcze klocki...?
Raz się Adzie zdawało, akurat wtedy coś szyła,
Że Czarek z kimś w nocy gada, nawet się wystraszyła...
Powiedziała to rano Benowi, ale ten rzekł : nie wierzę,
To na pewno na strychu buszowały nietoperze...
Nie będziemy zaglądać do Czarka pokoju nocą,
Mogłoby się wydać, że to nie nietoperze...Po co ?
I choć lepiej, by przygoda ta nie miała początku
Nie sposób tu nie wspomnieć o jej pozytywnym wątku;
Czarkowi właśnie przybył nowy przyjaciel, to był fart
Bo dobry przyjaciel od wszystkich skarbów więcej jest wart !!!
A Ty ? Masz już przyjaciela, takiego z krwi i kości ?
Życzę Ci ich wielu, przyjaciel to promyk radości.

p.s.
Może jeszcze sprawdzimy, co tam u naszego osła ?
Podobno zmądrzał, taka plotka po podwórzu poszła...
Jednak nie, właśnie twierdzi, że słoń jest mniejszy od mrówki,
Że świetnie pisze, czyta, gotuje, wiąże sznurówki
I jak przystało na dwunożnego gada
Uwielbia jeść czosnek, za którym, jak pszczoła przepada...

© WierszykiDlaDzieci.pl | Kontakt