Zygmunt Marek Miszczak

Wagary Jasia

Jaś miał zawsze predylekcje
Do spóźniania się na lekcje.
Dzisiaj problem miał nie lada:
- Pada deszczyk, czy nie pada?

Bo, choć gotów był na poły
Wziąwszy teczkę, pójść do szkoły,
Bał się nawet spojrzeć w okno,
Żeby cały nie przemoknąć.

Płonął Jasio zaś zapałem
Do nauki doskonałym:
Chciał na przykład siedzieć w szkole
Z rozpostartym parasolem,

Chroniąc umysł, jak koledzy
Przed najmniejszą kroplą wiedzy.
Pragnął zakryć nim tablicę,
Kiedy na matematyce

Lęk obudzi w nim bezbrzeżny
Układ równań współzależnych
I nie będzie wielkim bluff'em
Rzec, że tęsknił za wf-em.

Lecz przez wzgląd na owe lekcje
Nosił w sercu swym obiekcje...:
Patrzył w okno, lecz z ukosa;
Nie wychylał za drzwi nosa.

Choć skończyły się przyroda
I fizyka (jaka szkoda!),
Wróżył Jasio ciągle jeszcze
Z małej chmury duże deszcze.

W taki właśnie dziwny sposób,
Ku zgorszeniu innych osób
Spędzi pewnie po kryjomu
Dzień nie w szkole, ale w domu.

Cóż poradzić? Nikt nie zgadnie:
Spadnie deszczyk, czy nie spadnie
I, kto nie był dziś na dworze,
Ten Jasiowi nie pomoże,

Więc na koniec tylko powiem,
Że nagrzeszył Jaś, albowiem
Chociaż dzień był całkiem szary,
Taki pośpiech – to wagary.

© WierszykiDlaDzieci.pl | Kontakt